II Dzień ul. Wierobieja
Za nami druga edycja święta tej najstarszej w mieście ulicy. To tutaj pojawił się pierwszy neon w Hajnówce i pierwszy sklep samoobsługowy. Jakby nie zacząć opowieści o tej ulicy i jej święcie, to zawsze będzie to historia o ludziach. O tych, którzy tu kiedyś mieszkali i pracowali, o tych, którzy zorganizowali tę imprezę, i wreszcie o tych, którzy świetnie się na niej bawili.
Na wycieczkę w przeszłość w minioną sobotę (5 sierpnia) zabrał hajnowian Ryszard Pater, autor książek historycznych na temat miasta i okolic, skarbnica wiedzy o dawnych czasach i mieszkańcach. Niektórzy uczestnicy przyjechali do Hajnówki specjalnie na ten spacer historyczny. Jeśli chodzi o ulicę Wierobieja, jest o czym opowiadać. To tutaj prowadził swój zakład legendarny cukiernik, do którego mamy posyłały dzieci w niedzielę, mówiąc: „Biegnij do Drewnowskiego po napoleonki”. Tutaj też działał inny legendarny zakład – fotograficzny. Należał do Andrzejewskiego. To on jako pierwszy na Wierobieja kupił sobie po wojnie samochód. W czasach gdy ludzie zazwyczaj chodzili pieszo, albo jeździli furmankami, auto robiło wrażenie. W drewnianym budynku z kolei, obecnie opuszczonym i przeznaczonym do sprzedaży, do którego współcześnie dodano kolumny w stylu antycznym, mieścił się pierwszy w Hajnówce sklep samoobsługowy. To właśnie w nim pojawił się pierwszy w mieście neon.
Słuchając różnych wspomnień, trudno oprzeć się wrażeniu, że do Wierobieja pasuje przymiotnik „pierwszy”, i to z wielu powodów. Pierwszy sklep, pierwszy neon, pierwszy samochód… Trudno się dziwić, kiedyś to była „pierwsza” ulica w mieście. I przed wojną, i po wojnie centrum usług wszelakich. Przychodziło się tu, żeby sprzedać, kupić, poplotkować, napić się, zjeść, załatwić interes. W tę konwencję wpisał się też Dzień ul. Wierobieja (I edycja odbyła się 6.08.2022 r.). To był pierwszy taki pomysł. Można go było zrealizować dzięki funduszom norweskim w ramach projektu „Hajnówka OdNowa – Zielona Transformacja”. W dzień imprezy ulica znów zatętniła życiem, znów pojawiły się na niej tłumy, rozległy okrzyki. Choć nie były to okrzyki nawołujących handlarzy, jak dawniej, a doskonale bawiących się mieszkańców. Pierwsza edycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Organizatorzy otrzymali mnóstwo ciepłych słów i sporo deklaracji uczestnictwa w drugiej edycji.
Za organizację drugiej zabrała się ta sama grupa zapaleńców, w sumie około dziesięciu osób. Wniosek w konkursie w ramach „Norwega” złożyło Stowarzyszenie „Metamorphosis”, organizacyjną pałeczkę przejęła ekipa z Akcja Hajnówka. Częściowo to ci sami ludzie – działają i w stowarzyszeniu, i w Akcji. Ta druga jest grupą nieformalną. Tworzą ją oczywiście hajnowianie – ludzie w różnym wieku, pracujący w różnych zawodach, mający różne doświadczenie życiowe. Łączy ich jednak miłość do tego miasta. I chęć, by wspólnie działać na jego rzecz.
– Zależy nam na tym, żeby wzbudzić w ludziach prospołeczne postawy, żeby ich przekonać, że to od nich zależy, co się będzie działo w tym mieście – mówią. – Ale nie cytuj nikogo z nas z nazwiska – proszą. – Nikt tu nikogo nie reprezentuje. Działamy wspólnie.
Podkreślają, że są wolontariuszami. I że każdy może do nich dołączyć, jeśli tylko ma jakiś pomysł i chciałby się nim podzielić. Ludzie zaczynają im ufać i wspierać. Było to widać podczas organizacji II Dnia ul. Wierobieja, ale i podczas pierwszej edycji. Do pomocy zgłosiło się mnóstwo osób – przedsiębiorców, przedstawicieli instytucji, po prostu mieszkańców. Jedni zaoferowali się, że przekażą gadżety na nagrody w konkursach, inni zaproponowali użyczenie sprzętu, jeszcze inni służyli dobrą radą.
Tak zorganizowano tę imprezę – wspólnymi siłami. I mimo że 5 sierpnia wszystko już było dopięte na ostatni guzik, organizatorzy czuli niepokój. Powód? Pogoda. Najgorsza z możliwych. Lało, wiało, grzmiało i błyskało. I tak przez cały tydzień poprzedzający imprezę. Organizatorzy z niepokojem śledzili prognozy. W końcu pojawiło się światełko nadziei. W sobotę po południu ma się przejaśnić – donosiły portale. Choć tego dnia rano jeszcze nic tego nie zapowiadało, a namioty były rozstawiane w strugach deszczu. Czy pomogły modlitwy, czy szamańskie tańce odprawiane w intencji ustania deszczu, czy nieustająco dobre humory organizatorów – nie wiadomo. Faktem jest, że słońce wyszło, zrobiło się gorąco, a ekipa z Akcji Hajnówka odetchnęła z ulgą.
Pogoda okazała się łaskawa, ale lęk o to, czy ludzie przyjdą, pozostał. Kiedy wybiła godzina 16 organizatorzy ustawili się pod sceną. Hajnowska orkiestra, która miała z pompą przemaszerować Wierobieja, też już w zwartym szyku. Muzycy czekają na sygnał. „Ale gdzie ci ludzie?”– zastanawiali się gorączkowo organizatorzy. „Zaczynać i czekać, aż dołączą? Zaczynamy!”
– Orkiestra ruszyła, patrzymy, a za nią tłumy! To tam się wszyscy ustawili! Ależ wtedy poczuliśmy ulgę i wzruszenie. – Organizatorom nawet teraz łezka się w oku kręci.
Rzeczywiście, frekwencja dopisała. Przyszło sporo fanów orkiestry chcących wspierać muzyków w przemarszu. Także spacer historyczny spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i pozytywnym odbiorem. Ryszard Pater swoimi opowieściami uwiódł tłumy. Posłuchać go przyszli nie tylko mieszkańcy, ale też ci, którzy stąd pochodzą, ale wyjechali; ci starsi, i ci młodsi.
A potem była zabawa. Na czas imprezy Wierobieja była zamknięta dla samochodów. Wzdłuż ulicy ustawiono stoiska z różnego rodzaju atrakcjami. Spragnieni mogli spróbować wyrobów z Browaru Markowego. Była też pyszna domowa babka ziemniaczana i bigos. Dla miłośników historii organizatorzy przygotowali wystawę zdjęć prezentujących, jak wyglądała Wierobieja przed laty. Co chwila ktoś podchodził, porównywał, które domy jeszcze są, a których już nie ma. Ludzie wymieniali się wspomnieniami. Raz po raz słychać było przy zdjęciach: „A pamiętasz…”.
– O, kiedyś to tu się działo – wspomina mężczyzna w średnim wieku o wyglądzie rockmana. – Było mnóstwo sklepów i usługi. Jak jeszcze nie było centrum handlowego i marketów, to tutaj wszyscy przyjeżdżali na zakupy. Raczej nie uda się już tego przywrócić, ale może chociaż jakieś wydarzenia kulturalne mogłyby się tutaj odbywać, tak jak teraz? – zastanawia się.
Przyszedł posłuchać na żywo hajnowskiego zespołu Londyn ’70. To był mocny, punkrockowy koncert. Przypomnienie brzmień, z jakich kiedyś słynęło to miasto. I których wciąż wiele osób słuchało z przyjemnością.
– Ja przyszedłem obejrzeć wystawę starych samochodów, a właściwie motocykli – mówi brunet z brodą. – W młodości jeździłem WSK i został mi sentyment.
Jedni przyszli na koncert, inni potańczyć, jeszcze inni powspominać. Byli i tacy, którzy po prostu chcieli pobyć wśród ludzi. Spotkać znajomych, porozmawiać. Ta impreza połączyła środowiska, pokolenia, gusty muzyczne i smaki. A Wierobieja znów, choćby tylko przez jeden dzień, była najważniejszą ulicą w mieście.