Mural na przychodni przy ul. Piłsudskiego jest już gotowy Julia Szypulska 16 sierpnia, 2023
Fot. Andrzej Szypulski

Mural na przychodni przy ul. Piłsudskiego jest już gotowy

Motyw przewodni to zwierzęta z Puszczy Białowieskiej

Skąd ten niebieski? Przecież Hajnówka kojarzy się z zielenią. Dlaczego zwierzęta? Przecież to nie lecznica dla zwierząt. No i ten wzorek… Mural, jak każda dobra sztuka, wzbudził emocje, wywołał kontrowersje i dyskusję o lokalnej tożsamości. I o to chodziło. Chodziło też o integrację mieszkańców, o ich zaangażowanie w powstanie tego dzieła. No i udało się.

Jedno jest pewne. Mural przyciąga wzrok, nie można przejść obok niego obojętnie. Nijaki dotąd front przychodni zamienił się w pełne kolorów i różnego rodzaju „smaczków” dzieło. Autorką ogólnej koncepcji jest Mona Tusz, znana artystka ze Śląska. To ona czuwała nad ostatecznym kształtem, ale mural powstał wspólnymi siłami mieszkańców. Kiedy pod koniec czerwca odbyło się spotkanie z kilkunastoma osobami, które zgłosiły się na warsztaty, było jedynie wiadomo, że na ścianie pojawią się szablony zwierząt i jakieś elementy związane z lokalnymi wzorami ludowymi. W jego trakcie doprecyzowano, że będą to wyłącznie zwierzęta i ptaki zamieszkujące Puszczę Białowieską. Uczestnicy dostali od artystki szczegółowe wytyczne dotyczące gatunku zwierzęcia oraz jego wymiarów. Przyjrzeli się też pamiątkowym obrusom i narzutom, żeby się zainspirować. I tak się zaczęła – jak mówią uczestnicy – niesamowita przygoda.

Ludzie pracowali nad szablonami trochę w domach, trochę w auli przy Piłsudskiego 8, gdzie mogli liczyć na wsparcie artystki. Kim są uczestnicy? Nastolatki i dorośli, przedstawiciele różnych zawodów, jedni ze smykałką artystyczną, inni po prostu pełni zapału, by zrobić coś dla miasta. Teraz są trochę jak rodzina. W ubiegłym tygodniu spotkali się pod muralem, przynieśli namiot, krzesełka, coś do jedzenia. Zorganizowali takie nieoficjalne „otwarcie” muralu. W tym miejscu przez ostatni miesiąc spędzali każdą wolną chwilę. Każdy przychodził, kiedy mógł. Po południu, wieczorem, w nocy. Czasem ktoś był i było wesoło, a czasem pracowało się samemu. Teraz patrzą na swoje dzieło i są dumni, ale i trochę smutni: „To już naprawdę koniec?”.

– Ten mural dał mi bardzo dużo dobrej energii, ale też zmusił do walki ze swoimi lękami, bo weszłam na rusztowanie, a mam lęk wysokości. To była taka terapia, z każdym dniem było coraz łatwiej – opowiada Ania, jedna z uczestniczek. – Przychodziłam tu ze swoimi córkami, więc spędziłyśmy razem fajny czas. Miałam okazję spotkać się tutaj z kilkoma osobami, z którymi wcześniej ciągle nie mogłam się umówić, bo brakowało czasu. To też trochę odkrywanie siebie poprzez sztukę.

uczestniczka warsztatów

To, co wyszło spod ich rąk, bardzo jej się podoba. Nie tylko jej zresztą. Zachwyceni muralem są turyści, ale też wielu hajnowian. Słowa uznania i wsparcia twórcy otrzymywali każdego dnia. Właściwie nieustannie ich ktoś zagadywał. Ludzie chwalili, że robią coś dobrego dla miasta, że pacjentom będzie przyjemniej wchodzić do przychodni. Że mural jest oryginalny, a jednocześnie nawiązuje do lokalnej tradycji. Niektórzy wspominali, że podobny wzór, co na muralu, pamiętają z domów swoich dziadków. Twórcy inspirowali się tradycyjnym ornamentem, nazywanym najczęściej perebory, dość powszechnym w tej części woj. podlaskiego. Ich celem nie było jednak jego odwzorowanie jeden do jednego, a raczej luźne nawiązanie.

To nawiązanie wzbudziło najwięcej kontrowersji. W ocenie niektórych osób było bowiem zbyt… białoruskie. A tu Polska przecież jest. Cios był mocny. Skargi poszły aż do władz miasta. Uczestnikom zrobiło się przykro, a poziom energii spadł. Siła ataku zaskoczyła też artystkę.

– Jak się coś maluje na zewnątrz, to zawsze wzbudza poruszenie, są emocje. Ludzie bardzo żywo reagują. Jednak zaciekłość tego ataku zaskoczyła mnie – mówi Mona Tusz. – Słyszałam argumenty, że ktoś jest Polakiem z dziada pradziada i że co to ma być, Białoruś w Polsce? Te wzory nie są białoruskie, one są podlaskie po prostu.

Mona Tusz

Kultura tej części regionu wyrosła na styku prawosławia i katolicyzmu, kształtowała się pod wpływem tradycji języka polskiego, białoruskiego i ukraińskiego. Powstała mieszanka jest wyjątkowa i trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, co skąd pochodzi. Tym bardziej, że przed II wojną światową wschodnia granica Polski znajdowała się dużo dalej.

– Oby się to nigdy nie stało, żeby była jednolita Polska. Nie dajcie sobie wydrzeć waszej tożsamości – przestrzega Mona Tusz. – To się stało u nas, na Śląsku, i pewnych strat nie da się już odbudować.

Mona Tusz

Wspomina, że w szkole mówiło się po polsku, w domu po śląsku, ale poza domem właściwie nie używała gwary. Podobnie jak tysiące innych Ślązaków. Posługiwanie się gwarą przez lata było uważane za coś wstydliwego, a człowiek mówiący w ten sposób za gorszego, niedouczonego. To, co jest lokalne, a więc mocno zakorzenione w sercu, uznano za wstydliwe. Zdaniem artystki podejmowane w ostatnich latach próby przywrócenia gwarze śląskiej należnego jej miejsca, choć warte docenienia, są już sztuczne.

 

– Kiedyś ta granica była w innym miejscu, teraz jest tutaj. Jednak kulturowo trudno postawić granicę i właściwie po co to robić? Uderzyła mnie u was taka zawziętość, żeby wyplenić wszystko co niepolskie. Było to przerażające -

mówi Mona Tusz

Martyna, jedna z uczestniczek, o tym, że będzie malować mural dowiedziała się od mamy. Razem zrobiły szablony dudka, zimorodka i wilka. Postawiły w domu rzutnik i odrysowywały wzór na ścianie. Zdarzało się, że dziewczyna spędzała przy ścianie osiem godzin dziennie.

– Cieszę się, że mogłam mieć wkład w to, jak wygląda nasze miasto, poznać nowe osoby. Przyznam, że był moment, kiedy było mi przykro. To wtedy, gdy tyle słów krytyki spadło na wzór, który akurat ja malowałam. Wprawdzie nie był mojego autorstwa, ale spędziłam ze 20 godzin, malując te wzorki na kolanach. To było bardzo pracochłonne -

mówi uczestniczka warsztatów

Renata z kolei, inna uczestniczka, wprawdzie nie planowała zapisywać się na warsztaty, ale z ciekawości przyszła zobaczyć i… została. Potem, gdy ruszyły prace na zewnątrz, została na całą noc. Akurat było oświetlenie i można było pracować.

– Czasem mi się wydaje, że ta krytyka to taka ludzka niechęć do czegoś nowego. Było jak było i po co ruszać? Niech dalej będzie. Ale ja uważam, że czasem dobrze zrobić coś innego, żywego, wesołego –

przekonuje Renata

Uczestnicy warsztatów trochę się tu nasłuchali. Ludzie mieli mnóstwo uwag i własnych pomysłów. Najpierw kolor. Dlaczego niebieski? A nie zielony albo żółty? Zwierzęta albo za duże, albo za małe, albo nie w tym miejscu. Dlaczego żubry są do siebie zwrócone? Dlaczego akurat takie zwierzęta, a nie na przykład krowy, których też jest dużo w okolicy.

– Dużo rzeczy można byłoby tutaj zrobić, ale jakbyśmy to wszystko namalowali na ścianie… – śmieje się Renata. – Dlatego mimo różnych sugestii pozostaliśmy przy zwierzętach puszczańskich.

uczestniczka warsztatów

A dlaczego niebieski? Kojarzy się z niebem, kosmosem, ale też wodą. To akurat był wybór artystki. Reszta pomysłów powstała gremialnie. Lusterka symbolizują gwiazdy. Z kosmosem kojarzą się też namalowane kręgi. To nawiązanie do pracy Tadeusza Rakowieckiego, lekarza i astronoma, któremu poświęcono tablicę pamiątkową wiszącą na budynku przychodni. Kręgi można również odnieść do cykliczności przyrody, której elementami są zarówno zwierzęta, jak też ludzie.

Uczestnicy warsztatów są ze swego dzieła dumni. Z krytycznych uwag także.

– To znaczy, że zrobiliśmy coś, wobec czego nie można przejść obojętnie. A sztuka powinna przecież wzbudzać emocje -

mówią uczestnicy warsztatów

Przypominają też, że w Hajnówce jest jeszcze mnóstwo miejsca i wiele pustych ścian. Są też różnego rodzaju fundusze, o które można się postarać, a potem zrobić mural według własnego pomysłu.

W ramach projektu „Hajnówka OdNowa – Zielona Transformacja” powstaną w sumie trzy murale. Ten przy Piłsudskiego 10 był pierwszy. Mona Tusz jest już w trakcie tworzenia drugiego, którego zarysy już widać na szczycie bloku przy ul. Parkowej 4. Przed nami natomiast spotkanie z mieszkańcami bloku przy Batorego, gdzie powstanie trzeci mural.

Skip to content