Szlak Hajnowskich Murali [FILM]
Mural na Batorego był ostatnim elementem szlaku. Długo oczekiwane zakończenie prac wreszcie nastąpiło. A nie było łatwo. Mona Tusz, autorka muralu, trzy razy musiała przerywać pracę.
Fot. Andrzej Szypulski
Powodem były trudne warunki pogodowe. W listopadzie, kiedy artystka zaczęła malować, musiała przerwać ze względu na siarczysty mróz. Później przeszkodą były obfite opady śniegu i deszczu. Kiedy tylko warunki poprawiały się choć trochę, artystka przyjeżdżała do Hajnówki, by kontynuować pracę. W sumie podejścia były trzy. Rusztowania z bloku przy Batorego 29 zdemontowano w miniony piątek, co stanowiło symboliczny koniec prac. To także koniec czteromiesięcznego (z przerwami) pobytu artystki w Hajnówce. Warto podkreślić, że jego efektem są nie tylko trzy murale. Przypomnijmy, że pierwszy powstał na przychodni przy ul. Piłsudskiego 10, drugi na bloku przy Parkowej 4, ostatni zaś właśnie na Batorego 29. Pobyt Mony Tusz przyniósł też inne korzyści zarówno dla niej, jak i mieszkańców.
– Przyjechałam do Hajnówki wykonać poważną pracę – trzy murale na dużych ścianach. Miałam wtedy dobry vibe, jeszcze na fali festiwalu w Nowogrodzie. Cieszyłam się, że jadę na Podlasie, byłam pełna energii. Cieszyłam się też, że rozmowy rozpoczęte kilka lat temu w końcu zaowocowały tym, że jednak przyjeżdżam tutaj coś zrobić. Pobyt w Hajnówce był dla mnie bardzo wzbogacający. Wiele tu przeżyłam – i dobrego, i złego. Siedząc wysoko na rusztowaniu, miałam przestrzeń do samotnych rozmyślań.
Fot. Andrzej Szypulski
Złe rzeczy, jak pisaliśmy, wydarzyły się w związku z muralem na Piłsudskiego. Na artystkę oraz grupę pracujących z nią hajnowian wylała się fala krytyki. Nieraz bezpardonowej i agresywnej. Niektórzy nie przebierali w słowach. Padł zarzut o promowanie białoruskich wzorów, nie podobał się niebieski kolor. Jak jednak przyznaje artystka, co ściana, to lepsze reakcje mieszkańców.
Dobre rzeczy to grupa ludzi, którzy murem stanęli za artystką. Najpierw ci, których poznała podczas pracy na Piłsudskiego, potem do grupy wsparcia dołączali kolejni. To ludzie, którzy wspierali artystkę dobrym słowem. To ci, którzy przynosili oświetlenie i nagrzewnice, by usprawnić pracę. To wreszcie ci, którzy zapraszali na ciepłą herbatę i placki. To mieszkańcy, którzy przechodząc ulicą Batorego, wykrzykiwali: „Tak zimno, a pani pracuje. Ale z pani twarda babka!”. Niektórzy to starzy bywalcy, którzy zaglądali do Mony codziennie. Przyszli też w dniu, kiedy ekipa fachowców zdemontowała rusztowania. „Za taką robotę należy się pani buziak!” – krzyknął w zachwycie jeden z nich. I jak powiedział, tak zrobił. Inny mieszkaniec, szpakowaty pan pod wąsem, stwierdził: „A pewnie że ładny ten mural. Zrobić coś takiego to ho, ho! Przyszedł tutaj jeden taki i się krzywił. A ja mu na to: Panie, wejdź pan na to rusztowanie i zrób lepiej! Nic nie odpowiedział”. Ktoś inny, przechodząc, zerknął na mural i machnął ręką. Jeszcze inny zatrzymał się samochodem pod budynkiem i wysiadł z profesjonalnym aparatem fotograficznym.
Fot. Andrzej Szypulski
– Jestem zachwycona! Cieszę się, że mural, którego bohaterką jest Simona Kossak, orędowniczka przyrody, powstał w mieście, które ma piłę w herbie. W końcu! Piękne kolory i temat – bardzo mi się podoba.
Nie da się ukryć, że zarówno ten mural, jak i wcześniejsze wywołały w hajnowianach emocje – nie zawsze pozytywne. Pokazały jednocześnie, ile dobrej energii tkwi w mieszkańcach i jak chętnie się nią dzielą, gdy da się im do tego okazję. Intensywny niebieski na ścianie przychodni jednym się podoba, innym nie. Ludowe wzory dla jednych są białoruskie, dla innych po prostu podlaskie. Największą wartością muralu na Piłsudskiego jest jednak to, że jest wspólnym dziełem mieszkańców. Jest pierwszym w Hajnówce muralem społecznym, który zintegrował mieszkańców, który sprawił, że chcieli poświęcić swój prywatny czas na jego wykonanie.
Fot. Andrzej Szypulski
Fot. Andrzej Szypulski
– Przyjechałam tutaj do pracy, wyjechałam bogatsza o przyjaźnie.
Cenne jest także zaangażowanie mieszkańców w powstanie murali na Parkowej (temat to łąka o świcie) i Batorego. Mieszkańcy bloków najpierw przyszli na spotkanie z artystką i wybrali temat pracy. Później wzięli udział w konsultacjach online. Mural na Batorego to wreszcie pierwsze miejsce w przestrzeni miejskiej Hajnówki, które upamiętnia Simonę Kossak, powszechnie znaną i cenioną popularyzatorkę wiedzy o przyrodzie i miłośniczkę Puszczy Białowieskiej. Badaczka pojawiła się na muralu w towarzystwie swoich ukochanych zwierząt: kruka, dzika i łosia. Co ważne, to właśnie one są na pierwszym planie. Jest to zgodne z tym, jak żyła Simona, która wielokrotnie podkreślała, że człowiek nie jest centrum wszechświata. Ona żyła blisko przyrody i zwierząt. Są też zioła, o które prosili mieszkańcy, czyli dziewanna i rumianek. Warto też wspomnieć, że Mona Tusz w swoich pracach użyła mozaiki lustrzanej, na której pięknie odbija się światło, tworząc dodatkowy efekt wizualny.
Farby, które artystka użyła do stworzenia muralu na Parkowej, przekazała firma Flügger. Fot. Agata Łuksza
Kto ma ochotę powspominać albo poznać kulisy powstawania muralu społecznego, może obejrzeć reportaż autorstwa Andrzeja Szypulskiego.
Film o tym, jak powstawał mural społeczny
Mona Tusz przyznaje, że Szlak Hajnowskich Murali był wyzwaniem. Wyjeżdża z Hajnówki, ciesząc się, że mu podołała. Czy jeszcze tu wróci?
– A pewnie!
A to, czy Szlak Hajnowskich Murali zakończy się na ul. Batorego, zależy od mieszkańców. Miejsca w Hajnówce jest jeszcze dużo, są też różnego rodzaju fundusze do zdobycia. Mamy nadzieję, że wymienione trzy murale to dopiero początek szlaku.