Domówka na Wierobieja. Impreza, która jak wehikuł przeniosła hajnowian w czasie Julia Szypulska 7 grudnia, 2023

Domówka na Wierobieja

Impreza, która jak wehikuł przeniosła hajnowian w czasie

Uczestnicy cofnęli się o dobre kilkadziesiąt lat. Po pierwsze, za sprawą miejsca – to zabytkowy budynek, siedziba legendarnej „Chłopskiej”. Po drugie, za sprawą wystroju – wnętrze byłego sklepu zamieniło się w przytulny salon urządzony meblami z czasów PRL. I wreszcie za sprawą wspomnień na temat ul. Wierobieja, które płynęły zarówno z ekranu, jak też od publiczności.

Ta impreza to dowód, że wszystko, za co zabiorą się ludzie związani ze Stowarzyszeniem Metamorphosis i nieformalną grupą Akcja Hajnówka, zamienia się w złoto. To oni są organizatorami „Domówki na Wierobieja – ruchome obrazki i nostalgiczne nuty w Chłopskiej”. Przypomnijmy, że to kolejna część tzw. inicjatyw sąsiedzkich realizowanych w ramach projektu „Hajnówka OdNowa – Zielona Transformacja”. Latem odbyła się część pierwsza, czyli II Dzień ul. Wierobieja, który okazał się wydarzeniem sezonu i coraz bardziej rozpoznawalną marką. Ta impreza zgromadziła tłumy (w obu edycjach), potwierdzając, jak bardzo hajnowianom potrzeba takich spotkań i jak bardzo interesuje ich lokalna historia.

W sobotni wieczór (02.12.2023 r.) ponownie gwoździem programu była ulica Wierobieja, historyczne miejsce w Hajnówce. A konkretnie zabytkowy budynek nazywany „Chłopską”. Wszystko zaczęło się od reportażu „Opowieści o ul. Wierobieja”, którego premiera miała się odbyć tego dnia.

– Chcieliśmy mieszkańcom zaproponować coś więcej niż tylko projekcję filmu. Szukaliśmy miejsca, które pozwoliłoby im poczuć klimat dawnych lat. Chłopska przewijała się w naszych rozmowach od początku. W końcu przeszliśmy się ulicą tam i z powrotem i stwierdziliśmy: „Tak! To jest dobre miejsce”. Cieszymy się, że właściciel nam zaufał i udostępnił lokal.

Członkowie Akcja Hajnówka

Tak pojawiło się miejsce. Pozostało jeszcze odpowiednio je zaaranżować. Tutaj też pomogli ludzie. Organizatorzy zamieścili w mediach społecznościowych ogłoszenie, że chcieliby wypożyczyć meble z czasów PRL-u. Potrzebne były szczególnie fotele i lampy. Apel nie pozostał bez odzewu. Na zgłoszenie odpowiedziało ponad dziesięć osób, a poza fotelami i lampami organizatorzy dostali także wersalki, dywany i różne gadżety z epoki. Udało się urządzić klimatyczny salon, który wchodzący kwitowali słowami: „Ojej, jak przytulnie”.

Wracając do reportażu o ul. Wierobieja. Prace nad nim ruszyły jeszcze latem. Wówczas twórcy, czyli znany w mieście dokumentalista i fotografik Andrzej Szypulski, szukali rozmówców. W materiale znalazły się wspomnienia osób, które tutaj mieszkały w dzieciństwie, bądź prowadziły działalność gospodarczą. Opowiadały o tym, jak wyglądała ulica, kto na niej mieszkał i prowadził działalność. Niektóre wspomnienia sięgają czasów okupacji.

– Filmy dokumentalne bardzo trudno się kręci i bardzo żałowałem, że się zgodziłem. Wydawałoby się, że nic prostszego – spotkać się z kilkoma ludźmi, którzy tu mieszkali. Zobaczycie tutaj wspomnienia sześciu osób, choć rozmówców było więcej. Kręcenie tego filmu przypominało układanie 1000 puzzli, kiedy nie wiadomo, jak wygląda obrazek. Mam poczucie, że jest to obraz niekompletny, ale jako twórca nie jestem obiektywny. Jednak z filmem dokumentalnym jest tak, że jego wartość często rośnie po latach. To jest jak z dobrym winem czy starym samochodem. Nagrane tutaj wspomnienia pozostaną nawet wtedy, gdy bohaterów już z nami nie będzie.

Andrzej Szypulski, autor reportażu

„Każde pokolenie ma swój świat i swoje pięć minut, nawet na tej ulicy” – powiedział jeden z bohaterów reportażu. Film był próbą przeniesienia mieszkańców w świat, którego już nie ma. W materiale nie ma jednak dat, ani ciągu chronologicznego. Raz cofamy się do czasów okupacji niemieckiej, innym razem do lat świetności działającej po wojnie „Hajnowianki”. Słuchając opowieści bohaterów, wyobrażamy sobie hałas żelaznych kół furmanek, którymi rolnicy z okolicznych wsi przyjeżdżali w środę na targ. Widzimy drewniane, 16-stopniowe schody bez zabiegu, które mieszkańcy jednego z domów pokonywali kilkukrotnie w ciągu dnia, nosząc wiadra z wodą i węgiel. Wyobrażamy sobie radosne buzie dzieci jeżdżących zimą na łyżwach środkiem ulicy albo odświętnie ubrane rodziny pozujące do zdjęcia w zakładzie fotograficznym Andrzejewskiego. Dowiadujemy się, kto miał pierwszy na Wierobieja samochód i gdzie zaświecił pierwszy w Hajnówce neon.

Restauracja ,,Hajnowianka"znajdowała się na parterze budynku PSS Społem. Obiekt powstał pod koniec lat 50.

Raz jest smutno, raz wesoło. Smutno jest, gdy przenosimy się w czasy okupacji, do domu na rogu Wierobieja i Kosidłów (zachował się w dobrym stanie). Mieszkająca tam dziewczyna widzi przez okno idącego ulicą młodego człowieka. Uderzył go nadchodzący z naprzeciwka gestapowiec za to, że nie zdjął przy nim czapki. Wesoło jest, gdy mowa o „Hajnowiance” i kelnerze – panu Mieciu. Kiedy się zamawiało butelkę wódki, zawsze przynosił dwie. Żeby nie chodzić dwa razy, jak mawiał. Pan Mieciu to był człowiek legenda – ręczniczek na ramieniu, „proszę uprzejmie”, „czym mogę służyć”. W „Hajnowiance” było drogo, ale za to „kultura pierwsza klasa”. „Chłopska” to też nie był pierwszy lepszy sklep. „To był market, jak nie wiem co. To był Leroy, Ikea, tam wszystko było” – opowiada jeden z bohaterów reportażu.

 

Reportaż to prawdziwa skarbnica wiedzy. Nie tylko o ul. Wierobieja, lecz także o czasach, które odeszły. Kto dziś pamięta na przykład tzw. świeckie chrzty? W PRL-u państwo próbowało do nich nakłaniać obywateli. Zamiast księdza był urzędnik. Mimo różnych zachęt ze strony władz ludzie niezbyt do owych chrztów się garnęli.

Organizatorzy mieli nadzieję, że film skłoni hajnowian do wspomnień. Publiczność nie zawiodła. Na pytanie: „Jakie macie wspomnienia związane z ulicą Wierobieja?” odpowiadali i starsi, i młodsi.

Fot. Renata Bura

Na przykład Edward Poniecki, miłośnik lokalnej historii i były dziennikarz „Gazety Białostockiej” opowiedział, jak to w latach 40. po raz pierwszy zetknął się z dużym ekranem. Było to właśnie na Wierobieja, na tyłach kamienicy, która znajduje się naprzeciwko Chłopskiej. Organizatorami seansu byli żołnierze Armii Czerwonej. A na ekranie sama Lubow Orłowa w filmie „Świat się śmieje”.

– Ta ulica jest wciąż żywa. To tutaj znajduje się maleńka kawiarnia, w której zbierało się mnóstwo ludzi, żeby grać jam session.

Tomasz Ginszt, muzyk

Podczas wydarzenia nie zabrakło anegdot na temat patrona ulicy, czyli księdza Ignacego Wierobieja. Był to kapłan niezwykle lubiany i szanowany w Hajnówce. Opowiadano, jak w trudnych czasach komuny odbudowywał spalony kościół – podobno nowy stawiał naokoło fundamentów starego.

Podczas domówki zaprezentowano także film z II Dnia ul. Wierobieja. Pokazywał m.in., jak wyglądały przygotowania do imprezy „od kuchni”, a widzowie mogli się przekonać, jak dużo pracy włożyli organizatorzy w przygotowanie tego wydarzenia. Kto nie był na domówce, już wkrótce będzie miał okazję obejrzeć oba filmy. Opublikujemy je na stronie projektowej oraz Facebooku urzędu miasta.

Cenne jest to, że w Domówka na Wierobieja połączyła pokolenia. Przyszli i młodsi, i starsi. Atmosfera była luźna, uczestnicy nie bali się zabierać głosu. Niektórzy nie tylko wygłosili piękne podziękowania, lecz także podzielili się swoją twórczością, jak starsza elegancka pani, która przedstawiła się jako babcia Franciszka.

– Jestem dumna z naszych wspaniałych młodych ludzi, że im się chce tyle dobrych rzeczy robić. Nie jestem poetką, powiedziałabym, że wierszokletką, ale chciałabym przeczytać swój wiersz.

Babcia Franciszka

Wiersz brzmiał tak:

Nasza Hajnówka to pipidówka.

I tylko przez dobre z Białowieżą znajomości

Przejeżdża (nie przyjeżdża) przez nią co roku dużo gości.

Aby ci goście w Hajnówce się zatrzymali

Koniecznym jest abyśmy wybudowali

Ogródki letnie, pałace zimowe,

Pola golfowe, górki snowboardowe

Zalew, krytą pływalnię, kryte lodowisko

przyda się także małe lotnisko.

Sale do gry w kręgle, boiska różne,

Restauracje, hotele, motele przydrożne.

To infrastruktura, która nie nuży

i może w Hajnówce zatrzymać ludzi.

I jeszcze kwiaty posadzić wszędzie

od tego Hajnówce urody przybędzie.

Można również uzyskać status uzdrowiska

i wybudować sanatoria w puszczańskich uroczyskach.

Na koniec pytam, a jak pytam to nie błądzę.

Skąd na to wszystko wziąć pieniądze?

Koniec utworu powstał po latach i jest bardzo optymistyczny:

 

I jeszcze puenta!

Od napisania tego wiersza 10 lat minęło.

Przyznajcie sami, że w Hajnówce,

na lepsze, wiele się zmieniło.

Żeby było jeszcze bardziej optymistycznie, przekazujemy informację, że Dzień ul. Wierobieja będzie kontynuowany. Władze miasta zapewnią częściowe finansowanie.

– Jest akceptacja i społeczna potrzeba, by tak było. Mieszkańcy innych ulic np. Judzianki czy ul. Górnej, która też jest jedną z najstarszych ulic w mieście, pytają, kiedy będzie u nich święto. Chciałbym przypomnieć, że Dzień ul. Wierobieja jest tylko jednym z elementów projektu norweskiego, który jest bardzo ambitny i wymaga zaangażowania mieszkańców. I tak się dzieje.

Jerzy Sirak, burmistrz Hajnówki

A na koniec był koncert. Młodych i zdolnych muzyków, których grupa przyjęła roboczą nazwę „Zespół Kasi”. Zespół powstał tuż przed Wernisażem Dźwięku (to także przedsięwzięcie w ramach projektu „Hajnówka OdNowa – Zielona Transformacja”). To właśnie wtedy zaczęła się tworzyć wspólna historia wokalistki Kasi Drużby i muzyków: Natalii Prokopiuk (współorganizatorka Wernisażu Dźwięku), Dawida Ruty i Tomasza Ginszta. O tych młodych ludziach hajnowianie na pewno jeszcze usłyszą.

Skip to content